26 października 2008

Kłamstwo

Jak można swoje życie budować na kłamstwie?
Jak można nie zdawać sobie sprawy z krzywdy, jaką wyrządza się ludziom wokół, kiedy się kłamie?
Jak można tak bardzo się w tym zatracić, że człowiek nawet nie wie, kiedy kłamie, a kiedy mówi prawdę; kiedy te dwie „rzeczywistości” (rzeczywista rzeczywistość i ta wymyślona) się mieszają ?
Dla mnie jest to niepojęte.
Na kłamstwie nie da się nic zbudować. Kłamstwo niszczy życie zarówno tego, kto kłamie jak i ludzi wokół. Raz skłamać, drugi…można przymknąć oko, ale kiedy ktoś kłamie nawet wtedy, kiedy nie musi. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że kłamstwo czasem jest koniecznością. Absolutnie nie o to mi chodzi. Chodzi o to, że czasem ktoś kłamie, bo nie widzi innego rozwiązania i myśli, że kiedy skłamie, to będzie dobrze, ale w tym wypadku jest tak, że ktoś kłamie nawet w najdrobniejszych sprawach. Kiedy pytam, co jadła na śniadanie, to tak szczerze mówiąc, bardzo często nie wierzę w jej odpowiedź…kiedy opowiada film, nie wierzę, że była w nim taka , a nie inna sytuacja.
Takie kłamstwo, takie zachowanie jest chore. Kaleczy nie tylko tego kłamczucha, ale też ludzi wokół. Odczuwam to. W pewnym momencie zaczęłam okłamywać samą siebie. Dlaczego? Bo nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że coś złego się dzieje, że przyjaźń została zbudowana na kłamstwie. Pozwoliłam sobą manipulować…ale nie tylko ja…wielu innych ludzi też. Niestety , ten fakt nie jest zbyt pocieszający, jak dla mnie, bo oznacza to, że nie tylko mnie zabolało, nie tylko mnie zraniło, nie tylko mnie dotknęło…

Zabolało…
Tak bardzo zabolało, kiedy okazało się, że to, co było dla mnie bardzo ważne, to, na czym opierała się znaczna część mojego życia, zostało zbudowane na kłamstwie. I nie jest nic warte.

I co z tym zrobić?
Jak się zachować?
Przyjaźń budowana na tak grząskim gruncie, czyli kłamstwie, chyba tak naprawdę nigdy tą przyjaźnią nie była….nie wiem.
W każdym razie; cholernie mi z tym trudno.