7 maja 2014

# 74 ...

Skąd taka bezsilność?
Skąd taka ogromna niemoc?
Skąd taka obojętność?
Skąd tyle chęci udowodnienia, że jestem twarda i nie dam się złamać?
Po co mi to wszystko?
Udawanie, granie, ukrywanie tego, co prawdziwe. Trudne to.

Chyba taka jestem. Chyba nie umiem inaczej. Chyba za bardzo boję się ludzi...
Nieważne.

Piszę licencjat.

5 maja 2014

# 73 Licencjat, prace zaliczeniowe, egzaminy i przyjemności

Tak
. To już ten czas. Teoretycznie od 2 dni siedzę z nosem w laptopie i piszę swój licencjat. W praktyce wygląda to nieco inaczej, niestety. Licencjat jest tym, o czym intensywnie myślę. I moje działania ograniczają się do myślenia o tej dość kłopotliwej sprawie. Ale to nic... Pisać i tak nie mogę, bo nie wiem co najzwyczajniej w świecie. Więc myślę o tym, co by tu napisać. Jak już wymyślę, to będzie z górki. Do 23 maja kawał czasu a i tak wydaje mi się, że to nie jest ostatecznie ostateczny termin oddania pracy. Jak już napiszę ten licencjat to będę wolnym człowiekiem. Tak, jak do tej pory- przez trzy lata studiów nic nie robiłam. Trzeba przeżyć ten okres pisania pracy a później kontynuować to nicnierobienie. Dwa lata miną a później znów będzie trzeba zacisnąć zęby, napisać magisterkę no a później...się zobaczy.

Trochę mam siebie dosyć. Zawalam wszędzie i w każdej chwili. Co sobie postanowię to mi to zupełnie nie wychodzi. Nie postanawiać/? Nie myśleć?  Nie wiem.... 

Bardzo chcę rozmawiać. Chyba za bardzo. Postanawiam, że będę mówić o sobie- tylko o sobie, a wychodzi tak,że mówię o wszystkim i o wszystkich tylko właśnie nie o sobie.  Inni są ciekawsi?  Inni są mniej straszni?  O innych mówi się łatwiej? Możliwe. 

50 kg pokazała waga ostatnio. Zaraz po powrocie z Rzymu. Później bateria się wyczerpała i nie mogę już zobaczyć, ile ważę. Ale to chyba bez znaczenia czy bateria jest czy nie, bo za wiele nie zrobiłam, żeby tę wagę zmniejszyć. Więc pewnie jest tak samo...  Trochę źle się z tym czuję, ale nie przejmuję się tak bardzo, jak wcześniej. Chyba dlatego, że ktoś mi tak mocno dał do zrozumienia, gdzie leży prawdziwy problem, że ...że się przejęłam :). 

Co nie zmienia faktu, że cele pozostają takie same. 





4 kwietnia 2014

#72 Gośka

wrrr!  Nigdy, ale to nigdy w życiu więcej nie wyjdę nigdzie z tą dziewczyną. Jak ja jej nie lubię. Psuje wszystko. Nawet mój najlepszy humor potrafi spierniczyć. Mistrzostwo. Powiedziałam jej po chamsku bo po dobroci nie dotarło.... Gosie wzięto w obronę. Mnie napadnięto. Ale ok. Niech będzie sierotą. Niech będzie wieczną ofiarą i nieudacznicą. Niech jej bronią i się nad nią litują...  Wymaga wyrozumiałości i szacunku dla jej odmienności samej nie szanując innych ludzi. Bez sensu. W ogóle to to stwierdzenie "bez sensu" jest ostatnio chyba nadużywane przeze mnie.
Nienawidzę ubierania w piękne słowa czegoś, co jest gówniane...;/   Nie będę tego robić. I niech myślą o mnie, co chcą. Nie będę udawać. Nie będę kłamać- bo jak inaczej można to zjawisko nazwać. Jeżeli ktoś zachowuje się nie tak; jeżeli łamie jakieś podstawowe zasady bycia w grupie to dlaczego niby mam powiedzieć " nie... nie przejmuj się.... nie ważne, że spieprzyłaś... nie ważne, że ktoś przez ciebie płacze... no co ty...  na pewno nie chciałaś źle..." bez jaj... Dlaczego tak się boimy powiedzenia " zrąbałaś... zrobiłaś coś nie tak...  zraniłaś....   zapędziłaś się...".  Ja często to mówię i w stosunku do siebie samej i w stosunku do innych. I nie przestanę....




18 lutego 2014

# 71 Czekolada

Idę na egzamin z niemieckiego. Ustny Już drugi raz. Za pierwszym razem już na starcie wiedziałam, że łatwo nie będzie. I się nie pomyliłam. Babka już od samego początku wiedziała, że mnie uwali. Nawet nie słuchała, co mówię. To było nie ok. Powiedziała, że mam przyjść za tydzień, bo przecież chyba wiem, że teraz to ona jest górą. No wiem. Powiedziała, że nie będę jak wszyscy odpowiadać z jednego wylosowanego zagadnienia tylko.. ze wszystkich.  Się stresuję. Bardzo. 
Nie mam głosu. Ciekawym doświadczeniem jest dyrygowanie zespołem mając zajęte ręce i nie mogąc użyć głosu. Wymaga to kreatywności. Daliśmy radę. Było zabawnie, ale wyszło nie najgorzej:). 
Chyba czas wybrać się do lekarza. 

I'm sad. 
Zjadłam dziś 3 tabliczki czekolady
Promocje w Żabce nie wpływają na mnie korzystnie.
Bliskie sąsiedztwo Żabki to nie jest to, co lubię.
To wszystko przez ten niemiecki.
Bez względu na to, cy jutro zdam czy nie-
- żadnej czekolady. 
Chyba czegoś mi brakuje.
Rzucam się jak jakieś wygłodniałe zwierzątko na słodycze. 
Tak nie może być. 
Reklamowali dzisiaj jakiś specyfik, co to reguluje poziom glukozy we krwi.

Tak w ogóle to powinnam być na diecie, która praktycznie całkowicie eliminuje glukozę. Dieta co to w niej można jeść tylko produkty o niskim indeksie glikemicznym. Lekarz powiedział. Nie wymyśliłam sobie sama tej diety. Przecież nie wpadłabym sama na pomysł, żeby jeść tylko surowe warzywa (ble!) albo pozwalać sobie tylko na kawałek gorzkiej czekolady, co ma min. 70% kakao...   To nie ja....   Chyba by mi się na mózg rzuciło, gdybym miała trwać w postanowieniu, że ŻADNYCH słodyczy nie będę jeść i gdyby to trwać miało dłużej niż tydzień.  Nawet na Wielki Post nie robię postanowienia, że nie jem słodyczy....  Choć gdyby mi się udało to miałabym się czym ucieszyć...;p

16 lutego 2014

#70 Odejdź

Dlaczego ból powraca?
Dlaczego akurat teraz?
Skąd te myśli w mojej głowie?
Wiesz, jak ja ciebie nienawidzę?
Wiesz.
Dobrze, że wiesz.
Jak byłam dzieckiem to mówiłam, że gdy będę duża to będziesz moim mężem.
Teraz jestem już duża i nie chcę, żebyś był moim mężem
nie mężem,
nie ojcem,
nie chłopakiem,
nie kolegą,
nie przyjacielem.
Nie chcę cię wcale.
Nie myśl,
Nie patrz,
Nie dotykaj mnie.
Rozkazuję ci!
Odejdź,
zniknij,
daj żyć.
Nie strasz mnie.
Ale też nie bój się.
Przecież nie powiem.

Gdybym była odważna to bym ci to powiedziała...
ale nie jestem.
Dlatego, kiedy cię widzę to potrafię tylko spuścić głowę i cierpliwie czekać aż skończysz odstawiać ten rodzicielski teatrzyk. Dlatego uciekłam tutaj i żyję starając się nie zaglądać na siłę do tych pudełek, w których tak szczelnie pozamykałam sprawy z przeszłości.
Powolutku sobie je otwieram. Muszę to poukładać. Zrobić porządek. Nie wszystko jest potrzebne. Nie jestem typem kolekcjonera. Nie potrzebuję kolekcji figurek, co to ich funkcją nadrzędną jest...zbieranie kurzu.  Nie potrzebuję też ciebie!


15 lutego 2014

# 69 moje 46 kg! :)

najpiękniejsza :)
Małe sukcesy motywują do dalszego wysiłku.  Się cieszę. Teraz może już nie tak bardzo jak wtedy, gdy zobaczyłam na wadze,że cyferki poszły w dół...ale się cieszę. Moja radość ustąpiła trochę, a nawet bardzo, miejsca takiemu poczuciu, że to jednak za mało; że to tylko mały cel, którego osiągnięcie przybliża mnie do mojego szczęścia.  13 lutego na wadze zobaczyłam 46 kg. Jeszcze troszeczkę i będzie jak dawniej. Będzie pięknie.  
Nie potrzeba wale załamywać się, że jeszcze tyle do zrobienia.
Nie trzeba też myśleć ciągle o tym, że nie mogę nic zjeść a to takie straszne...
Trzeba założyć sobie, że to nic takiego. 
Że przecież nie odmawiasz sobie jedzenia i picia na miesiąc i prawdopodobieństwo, że umrzesz wynosi 51%. Ale, że to tylko kilka dni i jesz po prostu mało. 
Nie trzeba skupiać się na tym, że coś boli i że jak nie zjesz to umrzesz.
Pomyśl, że ten ból przybliża cię do szczęścia.
Doświadczyłaś kiedyś szczęścia, którego by nie poprzedzało cierpienie?
Tak musi być.
Poza tym ten ból sprawia, że możesz skupić się na nim, a zapomnieć o tym, co boli bardziej.
Nieważne....
To nie jest jakieś samoudręczenie czy inne jakieś dziwne zaburzenia autodestrukcyjne... to jest po prostu sposób na radzenie sobie z tym, co boli.
Lepiej znosić coś, co samemu się sobie robi, bo się to kontroluje,
bo się nad tym panuje,
bo to ja sama sobie to robię,
bo nie chcę dla siebie źle,
bo nie mam na kogo zwalić winy za swoje nieszczęście,
bo ja jestem odpowiedzialna za wszystko...
To, co robią inni jest trudniejsze do przyjęcia,
do zaakceptowania,
do zniesienia
Bardziej boli
Bardziej rani
Nieważne...

Będę szczęśliwa. 

12 lutego 2014

# 68 ....

Ona taka chuda.
Tak dużo je.
Co nie popatrzę, to coś ciągle przegryza.
Nie mogę tego przeżyć.
Mam motywację.
Mam chęć.
Mam cel.
I go osiągnę.
Wiktoria nie będzie najchudsza.
To na mnie będą patrzeć i mówić, że chuda.
To już było. Ale nie mogę...
Nie mogę sobie  z tym poradzić.
Chcę być najlepsza.
Chcę być ładna.
To przedstawienie nie daje mi spokoju.
Muszę wyglądać.
Muszę być ładniejsza.
Muszę się postarać.
Przyłożyć.
Zmobilizować.
Wziąć za siebie.
Biorę się.
Się wzięłam
Ostatnie cztery dni są super pod względem jedzenia.
Cala reszta jest paskudna, ale to nic.
Mam nadzieję, że teraz już tylko lepiej będzie.



8 lutego 2014

# 67 Modelka?

Nie chcę być taka, jak teraz. Chcę być inna. Lepsza. Najlepsza. Nie chcę mieć tłuszczu na brzuchu, ani boczków. Nie chcę mieć grubych ud ani ramion. Nie chcę, żeby ktoś się na mnie krzywo patrzył i śmiał, bo w przedstawieniu mam grać modelkę...a modelka przecież jest chuda jak patyk i nie ma cycków. Nie wybrałam sobie tej roli. Dostałam ją. Mówiłam, że się nie nadaję. Przecież nie wyglądam. Bardzo bym chciała. Codziennie powtarzam sobie, że osiągnę cel...ale na powtarzaniu się kończy. Stanęłam w miejscu i nie mogę iść dalej. Mój organizm się buntuje. Taki ogromny głód psychiczny mam, że trudno mi nad tym zapanować. Dziwne rzeczy robię. Jakbym zmieniała się w bulimiczkę. Zjadam tyle, że ktoś, kto się normalnie odżywia to miałby problem , żeby to pochłonąć a później to wszystko ląduje w kiblu ... Do łask wrócił senes i olejek rycynowy. Sudafed na śniadanie. Na rzecz sudafedu zrezygnowałam z leków, które powinnam na stałe przyjmować. Nic mi się nie dzieje. Więc chyba może póki co tak być.  Myślę sobie czasem o tym, jak pięknie będzie, kiedy osiągnę to, co mi się marzy. Kiedy zniknie ten cały tłuszcz...brud ze mnie. Będzie cudownie. Będę od nowa. Będę najpiękniejsza...najlepsza.  Będę szczęśliwa. 

7 lutego 2014

# 66 Przepis na sukces

Jakież to szczęście, że mogę przeżyć ten dzień bez jedzenia,
Szczęśliwa, bo to moja decyzja
Szczęśliwa, bo jestem silna i dam radę,

Szczęśliwa, bo stawiam kolejny krok wprzód

Jeśli będziesz widzieć zmagania,
jeśli nerwowo będziesz wyczekiwać końca...
jeśli założysz, choćby podświadomie, że będziesz cierpiała-
bardzo prawdopodobne, że będziesz nieszczęśliwa.

"Zmagania" zamień na "wyzwanie"
Kojarz każdy głodny dzień z czymś miłym.




6 lutego 2014

# 65 ...

Ona ma 170 cm wzrostu. I waży 51 kg. Ja mam 158 i ważę 47 kg. To niesprawiedliwe. Ona je tak dużo. I nie ćwiczy. A tak mało waży. Taka jest śliczna. Smutno mi. Jestem zła. Na siebie. Za dużo ... za dużo wszystkiego w moim życiu. Zwłaszcza jedzenia. Od teraz. Zero. Czas start. 
Mam być normalna. Taka tam dobra rada. Wskazówka, jak żyć; jak być. Czasem mi się trochę udaje. Ale tylko czasem. Częściej raczej jestem frajerką i wszystko psuję... Ponoć jestem fajna dlatego, bo po prostu jestem a nie dlatego, bo coś zrobię dobrze. Ponoć. Szkoda tylko, że jak coś zrobię nie tak to wtedy są nerwy, pretensje i nikt mi wtedy ie powie, że jestem fajna, spoko, ok tylko powie, że mam mu zejść z oczu, bo nie może na mnie patrzeć albo, że jestem zryta albo cokolwiek innego... No ale tak- jestem fajna, bo jestem...   Gówno prawda. Żeby mieć wartość trzeba zapracować. Nie ma wartości coś, co jest byle jakie...

5 lutego 2014

# 64 Każde pokolenie....

Muszę być silna
Choćby sprawiać wrażenie dorosłej
Udawać, że mi z tym dobrze
Że dorosłam do dorosłości
Nie będę płakać
Nie będę się rozczulać nad sobą
Nie ma nad czym
Nie ma po co
To bez sensu
Muszę być silna
Jestem
Ponoć należę do pokolenia, którego nie sposób zrozumieć przez wszystkie starsze. Ponoć jakaś niepojęta mentalność w nas tkwi i nie da się z nami żyć. Nie da się nic zrobić. Niemożliwym jest stworzenie wspólnoty. Każdy jest wielkim indywidualistą. Ot...taka tam ponowoczesność. Każdy ma swoje zdanie na każdy temat. Każdy uważa,że ma prawo głosu w każdej kwestii. Bez względu czy się zna czy się nie zna. Ma prawo mówić to mówi... a co! Czemu niby ze swoich praw ma nie korzystać?  Ponoć nie mamy w życiu celu. Ponoć nie ma priorytetów. Wszystko jest ważne albo nic. Albo studia są najważniejsze i wtedy siedzimy jak kujony od rana do nocy w książkach i nie mamy życia.... Jakoś tak- nie odnajduję siebie w tym opisie pokolenia, do którego należę ponoć. Widzę to u wielu moich znajomych, ale nie u siebie.  Jestem bardziej samotnikiem z osobowością, która uniemożliwia dłuższą ekspozycję społeczną niż indywidualistką. Jestem raczej oszczędna w słowach, a jak już mówię to tylko wtedy, kiedy jestem pewna swoich słów niż że mówię tylko dlatego, bo mogę.  Mam priorytety. I studia wcale nie są najważniejsze. Może to niekoniecznie dobrze, że w hierarchii wartości u mnie wykształcenie jest niżej niż kilka innych rzeczy....No ale cóż zrobić...;p I chcę coś robić. Działać. Rozwijać się. Zmieniać. Chcę. 



3 lutego 2014

# 63 Jak jeż...

Ponoć silna reakcja stresowa to nic złego. Pod warunkiem, że bodziec ją wywołujący jest proporcjonalnie silny. Ciekawe po czym to poznać, że reakcja jest adekwatna do sytuacji. Dziwne to takie. Kiedyś było tak, że mało rzeczy, zachowań robiło na mnie jakiekolwiek wrażenie. One były i już. Działy się. Bez różnicy czy dobre czy złe, czy przyjemne czy nie, czy bolały czy nie... Reakcji brak. Teraz? Teraz byle co a ja się spinam bardzo. Ktoś podchodzi za blisko a ja nie jestem w stanie się ruszyć ani nic powiedzieć. Paraliż. Ktoś pyta o matkę, ojca a ja się tak wstydzić zaczynam, że najchętniej bym się zapadła pod ziemię... Ktoś chce mnie dotknąć a ja uciekam jak jakieś nieoswojone zwierzątko... Ktoś chce lepiej poznać, a ja wystawiam kolce... jak jeż i się denerwuję, bo czuję jakby ktoś chciał mi zabrać coś mojego. 
Ponoć jak się z kimś dzieli swój ból to jest lżej. Trudno mi w to jakoś wierzyć. Żeby dzielić z kimś ból to trzeba najpierw powiedzieć o tym, co boli... A ja nie umiem. Może frajerka jestem. Pewnie tak. Bo się boję słów. Bo się boję, że jak zacznę mówić to to wszystko wróci; to będę jeszcze raz przeżywać. Lęk bez sensu, bo przeżywałam na nowo to samo z milion razy próbując samej sobie to wszystko poukładać. Ale boję się z kimś... Nie jestem pewna, czy dawanie siebie poznać jest bezpieczne. 

Matka opowiadała kilka razy, że jak byłyśmy z moją siostrą małe to sąsiedzi myśleli, że matka ma tylko jedno dziecko. I w dwójkę wierzyli dopiero, kiedy zobaczyli ją ze mną i moją siostrą. Uwierzyli, że oprócz tego bachora, co drze japę dzień i noc jest jeszcze drugie dziecko- spokojne, lubiące być noszone na rękach...Tym, które darło się bez opamiętania byłam oczywiście ja. Moją siostrę matka tuliła a mną to chciała trzepnąć o coś, żebym tylko przestała wyć. Niestety, okazało się że w pakiecie do dzieci nie dają wyłączników. I jak już się raz włączy to nie ma zmiłuj i zabić trzeba żeby przestało denerwować. Nie raz przeszło jej to przez głowę. Szczęście w nieszczęściu- nie potrafi niczego doprowadzić do końca. Dlatego to właśnie jedynie moja młodsza siostra doczekała się długiego karmienia piersią i bycia tuloną, noszoną na rękach . Ja gryzłam jak pirania, skręcałam się z powodu kolek i wyłam niczym potępieniec a matka płakała i krzyczała, żebym przestała, bo ona nie wytrzyma i mnie zabije...  Takie tam rodzinne czułości.  W zasadzie to trochę jej się nie dziwię. Gdyby mi coś wyło nad uchem 24 godziny na dobę to też miałabym dość. I może to właśnie dlatego jestem teraz jak te cholerny jeż?



# 62 Nie dotykać

Do niedawna wkręcałam sobie, że będę idealna. Najlepsza. Najpiękniejsza. I że to jest mój cel. To jest to, czego chcę. Do czego dążę. A gówno prawda. Ja chcę zniknąć. Chcę pozbyć się swojego cielska. Chcę się usunąć z tego świata. Chcę, żeby nikt na mnie nie patrzył. Chcę, żeby nie miał powodu do mówienia mi przykrych rzeczy ani żeby nie chciał dotknąć...Dotykać nie wolno. Ani jako lalki na wystawie. Ani z wrażenia. Ani z ciekawości. Ani dla przyjemności swej własnej czy czyjejkolwiek. Ani żeby zrobić na złość. Ani żeby zranić. Nie wolno i już. Nie pozwalam. Eksponatów się nie dotyka. Dlaczego nie dostałam w pakiecie startowym pancernej szyby, która by mnie chroniła przed tymi łapami?  Pewnie dlatego, że nawet sam Bóg uważał, że takiego paskudztwa nikt nie będzie chciał tknąć. A się pomylił. Świat zszedł a psy i teraz szkarady mają branie. 
Zbyt pulchne policzki.
Dwa podbródki.
Za duży biust.
Za grube ręce.
Za mało wystające kości nadgarstka.
Niewystarczająco płaski brzuch.
Za grube uda.
Z trądzikiem w wieku 23 lat. 
Oto cała ja. 
Zmienię to.
waga na dziś - 47,5 kg
cel I (do 11 lutego) - 46 kg
cel II ( do 22 lutego) - 45 kg