Czuje taki ogromny, przytłaczający smutek. Wszechogarniającą jakąś
dziwną rozpacz. Niezrozumiałą, nie do ogarnięcia. Trudno jej z tym.
Zastanawia się nad tym, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. I chyba
wie, albo może raczej- się domyśla. Czasem tak jest, że człowiek na
moment się zatrzymuje, bo jest już taki zmęczony, wyczerpany, bo nie ma
już siły i myśli, że jak zrobi jeszcze jeden krok do przodu to umrze z
przemęczenia. Spogląda za siebie, żeby się podnieść na duchu, żeby się
pocieszyć, zrobić sobie dobrze na moment, żeby móc pomyśleć "ale już
daleko zaszedłem...jak wiele dokonałem". A tu okazuje się, że ani kroku
na przód tak naprawdę nie zrobił. Okazuje się, że wszystko jest takie,
jak było w momencie tego niby "startu". I nie może zrozumieć o co
chodzi; co jest grane. I zastanawia się i główkuje i mędrkuje i
filozofuje- ale wszystko na nic. Narasta gniew, złość, frustracja. Miał
cel- konkretny. Ten cel zniknął sprzed oczu. Człowiek nie wie gdzie jest
i dokąd zmierza. Wydawało mu się, że nie idzie sam; że ma Wiernego
Towarzysza (nie, nie psa). Towarzysza, który wszystko wie; który wiele
przeżył i wiele doświadczył; który WIE dokąd zmierzają i nie pozwoli na
to, by człowiek się zagubił. I się człowiek rozczarował. Zgubił się a
Towarzysz go zostawił; nie pokazał dobrej drogi. Jakby na złość. A
nieważne. Nie są istotne powody zachowania Towarzysza podróży. Człowiek,
jak się okazuje, jest sam. Sam, samotny, opuszczony. Zagubiony. Czuje
się okropnie i nie wie, co ze sobą zrobić. I chciałby mieć komu o tym
wszystkim powiedzieć, ale nie ma. Jest sam. A poza tym słowa stają w
gardle. Są tak ciężkie i raniące, że nie jest Człowiek w stanie ich
wypowiedzieć. One sprawiają ból Człowiekowi. Świadomość tych słów jest
tak przytłaczająca, że Człowiek znajduje się w stanie beznadziejnym.
Stan krytyczny- akcja reanimacja.
25 listopada 2012
22 listopada 2012
# 37 Siląc się na filozofię
Uwielbia kolokwia z kategorii "napisz, co wiesz na temat...". Napisała
dziś dwie strony A4 na temat całościowych zaburzeń rozwojowych nie
wiedząc nic oprócz nazw poszczególnych zaburzeń :). Mistrz lania wody!
Napisała dużo. Bardzo dużo. To, że tylko trochę na temat to już inna
sprawa. Pisała o filmach, które dotykają tej problematyki, o diecie dla
autystów, o arteterapii i terapii poprzez kontakt ze zwierzątkami. Pisała również o różnych Fundacjach i Stowarzyszeniach wspierających
dzieci i ich rodziny z zaburzeniami z tego spektrum :). Pisała, że cos
jest "potwierdzone naukowo" chcąc przekonać, przede wszystkim samą
siebie, że to, co pisze, ma sens i jest "na miarę standardów
akademickich" jak to zwykł podkreślać doktor Piwowrczyk. W zasadzie to
jestem z siebie dumna. Takiego polotu i fantazji dawno nie miałam. Lubię
to w sobie.
Dziś Dzień Życzliwości. Stara się jak może. Poprawiła humor dziewczynom z grupy. Oczywiście zupełnie przypadkiem, ale przyjmijmy wersję, że tak miało być :). Jak to się dzieje, że tak często, zupełnie niechcący, wychodzi na jaw to, jakim wielkim głupolem jest. A tak się stara, żeby się z tym zbytnio nie obnosić.
Miało być filozoficznie. Takie miała założenie. Chyba nie wyszło.
Jestem inna.
Dziś Dzień Życzliwości. Stara się jak może. Poprawiła humor dziewczynom z grupy. Oczywiście zupełnie przypadkiem, ale przyjmijmy wersję, że tak miało być :). Jak to się dzieje, że tak często, zupełnie niechcący, wychodzi na jaw to, jakim wielkim głupolem jest. A tak się stara, żeby się z tym zbytnio nie obnosić.
Miało być filozoficznie. Takie miała założenie. Chyba nie wyszło.
Jestem inna.
7 listopada 2012
# 36 Być Człowiekiem
Czuję się podle. Jak ostatni cham. Jakbym to ja była wredną świnią, która nie dość, że odeszła i zostawiła ją samą to jeszcze za każdym
razem, kiedy mamy ze sobą coś do czynienia, krzywdzę, ranię. Mocno
zabolało ją to, co zrobiłam w poniedziałek. Nie umiałam inaczej się
zachować. Tyko na takie coś było mnie stać. Chyba dużo mi brakuje do CZŁOWIEKA :(.
Mimo, że wiedziałam, jak bardzo krzywdzę tym, co robię i mówię to robiłam to cały czas. Bez przerwy. Nie umiałam zachować się "normalnie". Widziałam, co się w niej dzieje. Widziałam jej niepewność, zakłopotanie. Widziałam totalna bezradność i takie wewnętrzne wołanie o to, żebym chociaż na chwilę była "normalną" córką i powiedziała coś do niej w swym "normalnym" stylu.
Nie umiem. Nie chcę. Nie będę.
Za późno.
Ale wyrzuty sumienia są. Sprawianie komuś bólu nie jest przyjemne.
Mimo, że wiedziałam, jak bardzo krzywdzę tym, co robię i mówię to robiłam to cały czas. Bez przerwy. Nie umiałam zachować się "normalnie". Widziałam, co się w niej dzieje. Widziałam jej niepewność, zakłopotanie. Widziałam totalna bezradność i takie wewnętrzne wołanie o to, żebym chociaż na chwilę była "normalną" córką i powiedziała coś do niej w swym "normalnym" stylu.
Nie umiem. Nie chcę. Nie będę.
Za późno.
Ale wyrzuty sumienia są. Sprawianie komuś bólu nie jest przyjemne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)