8 kwietnia 2013

# 60 Więcej mnie we mnie

ot co- moje beznadziejne poczucie humoru :)
Siebie zostawiam tylko dla siebie. To, co pokazuję innym to nie ja. Myśli, słowa, uczucia, emocje zostawiam dla siebie. Chcę mieć coś swojego. Zawsze chciałam mieć "coś", o czym będę mogła mówić, że jest "moje". I zawsze tym "czymś" było właśnie to. Tylko to. Nie chciałam się dzielić tym z obawy, że ktoś mi to zabierze. Z obawy, że ktoś wykorzysta to przeciwko mnie. Że "moja siła okaże się być moją słabością". To się zmienia. A raczej zmieniać zaczyna.  Tylko... boję się. Tak bardzo się boję, że wpadnę w sidła swojej emocjonalności i uczuciowości; że sobie z tym nie poradzę. Boję się "że w te sidła łatwo wejść jak nożem w masło. Z drugiej strony uciec nie ma jak". Uciekać sama przed sobą? Bać się siebie tak bardzo, że cały swój "dobytek" schować w najgłębszych zakamarkach swojej duszy i umysłu? Brzmi to niczym z psychologicznego kryminału. Ale to nie tak. A może i tak. Ja. Zabójca własnych marzeń Morderca uczuć i emocji. Zakładam maskę nieczułości dla świata, dla samej siebie. Ale staram się. Zdejmuję częściej tę maskę. Choć to trudne. Pokazuję siebie. Mówię. Chcę żyć. Chcę być
"Chodź. Niby niechciana.
Chodź. Niezapowiedziana.
Chodź. Bez pukania"
/ Happysad- Niezapowiedziana /

6 kwietnia 2013

# 59 Postanowienie

Optymizmem to ja dziś nie tryskam. Jak jakiś wampir jestem. Gdzie bym się dziś nie pojawiła to zaraz energia spada do poziomu 0. Poszłam do koleżanki z nadzieją, że ona jakoś mnie pobudzi do jakiejkolwiek sensownej aktywności; zmobilizuje. Skończyło się ty, że mocując się ze sobą, żeby nie wyrzucić mnie za drzwi powiedziała "ja to mam w dupie takie koleżanki!". Przez "takie" miała na myśli mnie, czyli tę, która każdym słowem wbija ją w podłogę, dołuje, odbiera resztki poczucia sensowności podjętej aktywności i niszczy marzenia. Ale ja nie zrobiłam tego specjalnie. Nie będę się tłumaczyć i usprawiedliwiać, bo czuję, że się tylko pogrążyć w ten sposób mogę.

Mam nowe postanowienie. I zamierzam w nim wytrwać. Co prawda wiąże się ono z niemożliwością realizacji tego, co już wcześniej obiecałam, ale... po zrobieniu rachunku zysków i strat ; po drobnym przewartościowaniu stwierdzam, że nowe postanowienie doprowadzi mnie do tego, co jest dla mnie WAŻNIEJSZE (na tę chwilę). 
Więc...postanowione. 
Misja: powrót do stanu sprzed 50 dni
Czas realizacji: 7-25 kwietnia



3 kwietnia 2013

# 58 Duchy przeszłości

Chciałby Człowiek zapomnieć to wszystko, co było. Zaczyna od nowa, ale to, co było, ciągle wraca. W pamięci, w różnych zachowaniach. I choćby Człowiek starał się z wszystkich sił to nie da się nie spoglądać za siebie. Zbudował sobie Człowiek mur wokół siebie Żeby nic nie przypominało. Żeby nic nie prowokowało. Żeby uwolnić się od przeszłości. Żeby nie czuć. Żeby nie być ranionym. Ale końcem końców zbudował sobie więzienie. Chciał być wolny a sam się uwięził. Cóż…  Niby z więzienia wyszedł, ale więźniem czuje się dalej. Przyzwyczajenie? Poczucie bezpieczeństwa? I nienawidzi siebie. Będąc za tymi murami duchy przeszłości nie miały do Człowieka odstępu. Teraz jest inaczej. Boi się Człowiek. Bardzo się boi. Że sobie nie poradzi. Że za dużo. Że zostanie sam. Że uczucia nie są dobre. Że łzy to oznaka słabości. I nienawidzi siebie, kiedy mimo wielkich starań i nieustannej wewnętrznej walki upada, wraca do przeszłości, ogląda się za siebie i nie może przestać myśleć o tym, co było i jak bardzo to jest bolesne. Tak jakby ten ból stał się nieodłączną częścią życia. Jakby był on jak tlen. Niezbędny.  W tym więzieniu ból to było jedyne coś, co sprawiało, że Człowiek czuł, że jeszcze żyje. I boi się Człowiek zrobić krok na przód. I boi się zbliżyć do kogoś. Pozwolić się poznać. Tak bardzo, że czasem tak fizycznie czuje, jak wszystko się w nim kurczy i krzyczy, że nie można nikomu pozwolić się do siebie zbliżyć.
Wzmocnił swą aktywność w ostatnim czasie schiz na punkcie wyglądu i wagi. Chyba jakieś głupie poczucie winy się w Człowieku zrodziło. Że smutki zajada czekoladą albo ciastkami. Że nie ćwiczy. Że leży w łóżku albo przed telewizorem i ćwiczy mięśnie kciuka przełączając kanały w telewizji. I czuje się Człowiek taki brzydki i niedoskonały. I chciałby być piękny. Tak po cichutku sobie marzy o tym, że przyjdzie czas, że będzie piękny i że będzie mógł założyć sukienkę i nie będzie się wstydził. Że nie będzie siedział tak, żeby zasłonić swój wielki brzuch. I nawet Człowiek postanowił sobie w Wielkim Poście jeść trzy posiłki dziennie. Takie zadanie na 40 dni. Trudne do wykonania. Ale poradził sobie z nim Człowiek. I się cieszy, bo to było ważne. Bo Człowiek walczy z tym problemem. Ale też bardzo trudno jest się jednak z tego cieszyć, bo 5 kg więcej to nie jest powód do zadowolenia. 5 kg w 40 dni…I nie może Człowiek patrzeć w lustro. I nie umie spojrzeć sobie w oczy.A tak bardzo chce być piękny.

1 kwietnia 2013

# 57 "Oto czynię wszystko nowe" Ap 21,5

Szukałam jakiś czas odpowiednich słów na to, by opowiedzieć o tym, co się dzieje- ale nie znalazłam. Wszystko odwraca, wszystko przewraca; wszystkiemu nadaje właściwe miejsce. Się zmienia. Dzieje się. Staje się. Nowe... Nowe życie. Daje. Czyni.Ostatnie czterdzieści dni to był trudny czas. Pracowity. Bardzo pracowity. Dotykaliśmy tych miejsc, których dotykać nie chciałam; które starałam się schować przed całym światem a przede wszystkim samą sobą. Trudne to. Nowe. Koniec i początek.
I fajnie, kiedy okazuje się, że Człowiek nie jest sam i od momentu, kiedy choć troszeczkę zaczyna wierzyć w to, że Ktoś  jest bez względu na wszystko , zaczyna dostrzegać tę obecność wszędzie. Gdzie się nie ruszy, tam okazuje się, że nie jest sam :).
I kusi, żeby usunąć stąd to wszystko, co napisane zostało do tej pory, ale nie. Bo to moje. Bo "jeżeli jesteś zraniony i zdecydujesz się powierzyć swoją ranę Bogu, On jej nie zamknie. Oczyści ją, zaleje oliwą, ale zostawi otwartą. Po to, żeby z niej rozlała się miłość dla innych. Tak było w końcu z Jego ranami".