|
w drodze do celu (ja, sierpień 2011) |
|
|
|
Słowa, które stały się dla mnie motywacją do działania usłyszałam dziś w ... Kościele. Ojciec w czasie kazania powiedział dwie bardzo ważne dla mnie rzeczy. Po pierwsze,
człowiek jest zdecydowanie bardziej miłosierny i łaskawy w stosunku do siebie niż do innych ludzi i po drugie-
to, co mamy zmieniać, zmieniajmy już dziś; od zaraz i bez wymówek a nie od jutra. Oczywiście ojciec mówiąc to z pewnością miał na myśli bardziej wzniosłe idee i cele niż natychmiastowe zastosowanie drastycznej diety bądź głodówki , na przykład nawrócenie, pojednanie z Bogiem, bycie lepszym człowiekiem... Choć i te wzniosłe działania odbywają się małymi kroczkami w codzienności a nie że "czary mary! bęc! jesteś nawrócony!".
Jako że człowiek myśli obrazami, w głowie mej pojawiły się sceny z filmów o grubasach które oglądaliśmy jakiś czas temu na zajęciach z pedagogiki leczniczej.Swoją drogą zastanawiam się nad tym czy pozwolenie swoim myślom na taką swobodę nie jest grzechem. Może powinnam je ogarnąć i sprawić by wróciły na właściwy tor... Wracając do tematu filmu. Pani doktor z którą zajęcia się odbywały wyrażała całą sobą głębokie współczucie dla bohaterów tego filmu dokumentalnego. Ludzie ci ważyli po 200, 300, 400 i więcej kilogramów. Wypłakiwali morza łez i opowiadali o swoim tragicznym życiu. Sami sobie są winni. W momencie, kiedy ktoś wyjeżdża na obóz którego celem jest schudnięcie i w czasie pobytu na nim, w chwili kiedy nikt nie ma nad nim kontroli, obżera się jak prosiak wszystkim co mu wpadnie w ręce to przepraszam bardzo... gdzie tu miejsce na współczucie? Współczuję ci, bo nie umiesz nad sobą pracować i żresz wszystko, co zobaczą twoje oczy. Współczuję ci, bo tak sobie rozepchałeś żołądek, że jest on niczym worek bez dna i żeby do mózgu dotarła informacja, że jedzenia już wystarczy to musi tam wpaść tona tego żarcia. Współczuję ci, bo chociaż dorosły jesteś już to jak dziecko się zachowujesz które chowa się przed rodzicami, kiedy chce narozrabiać. Współczuję ci, bo masz tyle tłuszczu, że nawet w sklepie dla puszystych nie możesz nic dla siebie kupić do ubrania...Współczuję ci, bo byłeś tak zajęty żarciem, że nawet nie zauważyłeś kiedy z 50 kilogramów zrobiło się 150... Nie! Nie współczuję ci!
Oczywiście pomijam sytuacje kiedy otyłość jest wynikiem długotrwałej choroby np. cukrzycy czy problemów z tarczycą bądź różnych abberacji chromosomalnych.
Puentą tego posta miało być to że od dziś koniec z wymówkami, usprawiedliwianiem swojego obżarstwa, koniec z miłosierdziem i łaskawością dla siebie. No i na tym zakończę ten obszerny wywód.