Kilogram, póki co, mi przybyło. Ufam, że na tym się skończy. A dokładnie
1,1 kg. Święta to taki czas, którego nie lubię. Choćby człowiek
niewiadomo jak bardzo chciał skopić się tylko na tym, że Bóg się rodzi;
że przychodzi na świat wcielona Miłość, to i tak nie da rady, bo to, co
go otacza jest takie...przytłaczające. Szczęście takie, że nie musiałam brać udziału w przygotowaniach do Wigilii; być świadkiem wszystkich
nerwowych scen. Świadkiem- pół biedy. Gorzej, jakbym miała być ich
uczestnikiem. Nie dałabym rady. Odzwyczaiłam się. Dobrze mi tak, jak
jest. Przyzwyczaiłam się.
Była chwila słabości. Były łzy. Ale to chwileczka tylko była. Momencik. Szybko się pozbierałam. Jak zawsze. Rzadko w ogóle się rozsypuję. Więc... nie ma tragedii
Jestem już dorosła. Chyba czas zacząć wymagać od siebie więcej. Chyba czas najwyższy ogarnąć się i iść dalej do przodu. Chociaż czasem, tak luzie gadają, trzeba się cofnąć. Chyba już czas iść do przodu a nie ciągle się cofać i szukać tego, czego nie znajdę już nigdy.
Najlepszym rozwiązaniem jest przestać tego szukać. To trudne.
Była chwila słabości. Były łzy. Ale to chwileczka tylko była. Momencik. Szybko się pozbierałam. Jak zawsze. Rzadko w ogóle się rozsypuję. Więc... nie ma tragedii
Jestem już dorosła. Chyba czas zacząć wymagać od siebie więcej. Chyba czas najwyższy ogarnąć się i iść dalej do przodu. Chociaż czasem, tak luzie gadają, trzeba się cofnąć. Chyba już czas iść do przodu a nie ciągle się cofać i szukać tego, czego nie znajdę już nigdy.
Najlepszym rozwiązaniem jest przestać tego szukać. To trudne.